
Ograniczenia są tylko w głowie – wyścigi motocyklistów niepełnosprawnych w Le Mans
W Le mans, przed głównym wyścigiem, o którym marzy każdy motocyklista, miał miejsce PMR Bridgestone Cup. Niezwykłość tego wyścigu polega na tym, że ścigają się zawodnicy z ograniczoną sprawnością fizyczną. Ich radość i to nie tylko ze zwycięstwa, ale i uczestnictwa jest przepiękna.
A jednym z zawodników, którego złapałam w obiektywie, jest Stephane Paulus. Miałam możliwość poznać jego historię, która prezentuję poniżej.
Stephane Paulus we wrześniu 2003 roku, gdy miał 21 lat, przeżył tragiczny wypadek. Wracał do domu w nocy, wjechał w zakręt i następujący po nim przejazd kolejowy. Wyleciał z drogi przy sporej prędkości. Doznał uszkodzenia kręgosłupa, przez trzy tygodnie był w śpiączce. Gdy się obudził, usłyszał wyrok – już nigdy więcej nie będzie mu dane stanąć na nogach. Jego przenzaczeniem stał się wózek. Byl stunterem, ale po wypadku stwierdzi, że brakuje mu moto i zaczął jeździł na torze. Wcześniej przerabił motocykl tak, aby osoba nie mająca czucia w nogach, mogła go w pełni kontrolować ( szczególnie w zakrętach).
W 2012 Antoine Collignon, redaktor naczelny magazynu Monster Race i bardzo zdolny rysownik, pozwolił mu wystąpić w wyścigu razem z innymi zawodnikami na torze w Le Vigean. Koronnym argumentem było: tor jest bardziej bezpieczny niż ulica (bo Antoine też jeździł na drodze). Pojechali
w pierwszym wyścigu. Niestety, los nie był łaskawy dla Antoine’a – miał wypadek moto wbiło w głowę, a mozg sie wylał na tor. Współorganizator musiał iść do ojca Antoina i mu o tym powiedzieć
W 2013 francuska federacja nie zgodziła sie na wydanie licencji zawodniczej Paulusowi. Ale Włosi zaprosili go w 2014, żeby pojechał w World Didi Bridgestone Cup. Szkopuł w tym, że… Paulus nie miał już wówczas motocykla. I tutaj znowu zadziałało przeznaczenie – ekipa Espace Motos podarowała mu jeden ze swoich modeli Suzuki.
W 2015 zrobili pierwszy wyścig w historii rangi mistrzostw świata i zajął trzecie miejsce w wyścigu wytrzymałościowym na dystansie 300 km w portugalskim Portimao.
I kolejny chichot losu – Francja, która wcześniej zabrała licencję zawodniczą i nie chciała słyszeć o jej odnowieniu, przypomniała sobie, ze przecież to ICH zawodnik. Oddała licencję i poprosiła o zorganizowanie PMR Cup. No cóż, nic lepiej nie motywuje do współpracy niż świadomość, że można ogrzać sie w blasku czyjejś chwały.
Jak to mówią starożytni Indianie – Buisness is buisness
Paulus został pierwszym kierowca fabrycznym PMR
Każdy fan motocyklizmu potrafi wymienić zawodników motoGP. Jednak przykład Paulusa dowodzi, że nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba tylko cierpliwości i wytrwałości.

























